niedziela, 14 października 2012

PROLOG : Before they fade to gray...





Podniosła przerażony wzrok na lekarza w białym kitlu. Momentalnie w czysto błękitnych tęczówkach stanęły jej krystaliczne łzy.
- Jak to?
Zapytała łamiącym się, drżącym z emocji głosem. Nie mogła uwierzyć w to , co dotarło do jej uszu kilka minut wcześniej. To po prostu nie mogła być prawda. 
- Bardzo mi przykro. Nic więcej nie możemy zrobić.
Oznajmił wypranym z emocji głosem. To takie nieludzkie, prawda? Zapowiadać czyjś koniec i nie wyrażać przy tym żadnych uczuć. Zupełnie jakby zamawiał kawę w bufecie lub robił zakupy. Ułożyła głowę ponownie na poduszkach, pozwalając łzom cieknąć po bladoróżowych policzkach i lekko zadartym nosie. Nie mogła znieść tej wiadomości. Nie mogła znieść myśli, że umiera. Zabawne, bo przecież każdy kiedyś umrze. Kiedyś nadejdzie ten dzień. Sąd Ostateczny. Niektórzy jednak stają przed nim o wiele za wcześnie. 
- Panna Keepers ?
Zapytała kobieta z jakimś woreczkiem w dłoni. Skinęła lekko głową, w ogóle tego nie rejestrując. Było to swego rodzaju transem, po prostu odruchem. Kobieta szybko zmieniła jej kroplówkę, chociaż dla blondynki nie miało to teraz większego znaczenia. 
- Będzie dobrze. 
Szepnęła. 
- Nie będzie. Nic już nie będzie dobrze.
Odpowiedziała cicho, jakby nie swoim, obcym głosem, nim zasnęła pod wpływem leków uspokajających. Może to i lepiej? Chociaż kilka godzin ucieczki... Bo teraz chciała uciec. Tylko dlaczego nie dano jej prawa do szczęścia?



- Cholera! 
Warknął, patrząc na brunatną plamę na kremowych spodniach. Miał chyba najgorszy dzień w życiu, nic nie szło jak miało. 
- Idź się przebierz, za chwilę wychodzimy.
Odpowiedział mu Louis spokojnym, aczkolwiek nieco zniecierpliwionym tonem, patrząc z politowaniem na mokre od pepsi krocze przyjaciela. Darował już sobie zbędne żarty i komentarze, nie mając na nie po prostu ochoty. Psiocząc pod nosem czekoladowowłosy loczek wrócił do sypialni, wyciągając świeże bokserki i spodnie. Te brudne wrzucił do pralki stojącej w dużej łazience przy jego sypialni, po czym wsunął  świeże ubrania na swoje ciało. Zerknął jeszcze przelotnie w lustro by skontrolować swój wygląd. Perfekcyjnie, a jak że by inaczej? Wrócił do czekających na niego zniecierpliwionych chłopaków i pokiwał głową, że mogą już ruszać. Chciał mieć to już za sobą, rozwalić się na swoim miękkim łóżku i odpalić papierosa. Czy wymagał tak wiele?
- Wreszcie. 
Mruknął Liam, kiedy najmłodszy z nich zajął swoje miejsce, a auto ruszyło z podjazdu. Styles oparł swoją głowę o chłodną szybę, próbując zapanować nad nieznośnym pulsowaniem w głowie. Chciał chwili spokoju. Chciał móc wstać bezkarnie o dwunastej w południe, wziąć długi prysznic i zalec na resztę dnia przed telewizorem. Za dużo ostatnio pracował, miał dopiero osiemnaście lat. Czy nastolatek, który zarabia miliony ma prawo do szczęścia?


Teach me to number my days
And count every moment before it slips away
Take in all the colors before they fade to gray
I don't want to miss even just a second more of this

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz